czwartek, 17 kwietnia 2014

Seventh

Moje gardło paliło mnie od środka, Stark złapał mnie w momencie gdy miałam rzucić się na Lucasa.
Wszystko działo się strasznie szybko. W jednej chwili ktoś złapał Lucasa za włosy i pociągnął w górę, jego szyja wyciągnęła się. Przeczuwałam, że stanie się coś bardzo złego. Nie chciałam tego, a w drugiej sekundzie, trzymałam Lucasa w rękach, a blondi podnosiła się z ziemi.
- Suko. - zasyczała przez zaciśnięte zęby. Zniknęła z miejsca, w którym stała i znalazła się przede mną, ale w tym samym momencie Stark złapał ją za szyję i rzucił o ścianę. Spojrzał się na mnie, usłyszałam w głowie "Uciekaj" i nie zważając na nic tak zrobiłam. Pobiegłam.. No właśnie, gdzie ? Nie wiedziałam, biegłam przed siebie, trzymając nie przytomnego chłopaka na rękach.
- Zaraz, ja pamiętam te drzewa. - skręciłam w prawo i po paru sekundach znalazłam się przed drzwiami do swojego domu. Chciałam zapukać, ale to w końcu mój dom, więc po prostu do niego weszłam.

*Mad*
Mad słyszała trzask drzwi na dole, więc szybko tam podbiegła.
- O mój Boże.. - dziewczyna zasłoniła swoje usta, żeby nie krzyknąć. - Cass.. - wyszeptała i podbiegła do dziewczyny.
- Hej Mad. - powiedziała brunetka.
- Czy ty przypadkiem nie byłaś blondynką? - jak zwykle rozgarnięta Mad myślała o tym o czym nie powinna.
- Mad? Serio? Teraz się o to pytasz? Może mi pomożesz? - zapytała Cass i wskazała głową na na bruneta, którego cały czas trzymała w dłoniach.
- Josh! - krzyknęła blondynka.

*Josh*
- O co cho.. - brunet przerwał w połowi zdania widząc dwie dziewczyny w salonie. Jedną była jego dziewczyna Mad, a druga to była wysoka brunetka, która przypominała jego przyjaciółkę, ale zaraz.. To nie mogła być ona, przecież ona była blondynką? Natychmiast zbiegł po schodach i podbiegł do dziewczyn. Dopiero teraz zauważył, że brunetka przypominająca Cass trzymała na rękach jego najlepszego przyjaciela.
- Coś ty mu zrobiła? - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Szybkim krokiem podszedł do dziewczyny i wyrwał jej z rąk kumpla. Zaniósł go do saloonu i położył na kanapę. Wracając do dziewczyn znów zwrócił się ku brunetce.- Kim ty do cholery jesteś?
- Josh, to ja. Cass. - odpowiedziała brunetka.

*Cassandra*
- Nie, to niemożliwe. Cass była blondynką, a ty jesteś po prostu przypominającą ją dziewczynę, tylko w czarnych włosach. A po drugie masz zbyt błękitne oczy. - Josh nie dawał za wygraną widziałam, że sama nie dam mu rady, więc spojrzałam na swoją zszokowaną przyjaciółkę.
- Mad? Błagam. Powiedz, że chociaż ty mi wierzysz? - moja przyjaciółka nie oderwała wzroku od Luca.
- Którego mam urodziny? - zapytała.
- 31 marca. - zdziwiona odpowiedziałam.
- Ile lat się znamy?
- 4.
- Jak mam na drugie?
- Nie masz drugiego imienia, ale z bierzmowania masz Bernadetta.
- Jaki był mój pierwszy tatuaż?
-Ten, który masz na prawej ręce. Strzałki. Na tyłku masz znamię w kształcie serduszka, pierwszy raz to zrobiłaś z Joshem, pół roku temu. Twoja matka zmarła gdy miałaś 6 lat. - mówiłam to cały czas zbliżając się do niej. Gdy byłam przy jej twarzy, powiedziałam jej na ucho. - A tak naprawdę jesteś adoptowana. - nie wiedziałam czemu to powiedziałam, ale na szczęście to podziałało.
- To naprawdę ty. - powiedziała powoli patrząc mi w oczy. Nie wiedziałam dlaczego tak mówiłam. Nie wiedziałam skąd we mnie tyle odwagi, ale odkąd się przemieniłam byłam zupełnie inna. Odwróciłam wzrok od swojej przyjaciółki. Nie mogłam znieść widoku bólu w jej oczach.
- Cass.. Co się z tobą działo? - zapytała. Nie wiedziałam czy jej na to odpowiedzieć, ale gdy już otwierałam usta, aby to zrobić, w swojej głowie usłyszałam słowa:
"Gdzie jesteś?"

piątek, 10 stycznia 2014

Sixth

Cały czas zastanawiałam się o co chodziło z tą akcją na zewnątrz, ale wchodząc do środka moje myśli wyparowały w ciągu kilku sekund. Zamurowało mnie. Patrzyłam jak głupia na grupkę ludzi, których... znałam.
- Ale.. Ale jak to ? - zapytałam. - Przecież wy.. Nie to nie możliwe. - pokręciłam przecząco głową nie wierząc w to co widzę. - Skąd wy się tu wzięliście ?
- Ja jak dobrze pamiętam miałem z tobą umówioną randkę. - Ash podszedł do mnie i dotknął mojego policzka. Spojrzał mi w oczy, były kolory czarnego,a jego usta wykrzywiły się w zadziorny uśmieszek.
- Sharon. - srogi głos Starka zmusił Asha by na niego spojrzał. - Możesz wrócić do reszty ? - chłopak spojrzał jeszcze raz na mnie i wrócił do niewielkiej grupki, która stała przy stoliku.
- Megan, Jessy, Clarie, Jack, Louis.. Co wy wszyscy tu robicie ? - podeszłam do "znajomych". Wypowiadając po kolei każde ich imię patrzyłam im w oczy, ale nie widziałam tego co kiedyś. Widziałam zło. Żądze mordu i okrucieństwa. - Co się z wami wszystkimi stało ?
- Nie twój zasrany interes. - zawsze miła Clarie odpowiedziała tak jakby nie była sobą.
- A właśnie, że jej. - Stark stanął w mojej obronie.
- A dlaczego ją bronisz ? - jak zwykle Megan musiała wtrącić swoje zasrane trzy grosze.
- Nie bronie, ale od dziś jest jedną z nas.
- Jak to jedną z was ? - w końcu mój wzrok padł na blondyna.

*Mad i reszta*
- Czyli mówicie, że byliście na dole gdy wasza koleżanka..
- Cassandra. - dokończyła Mad.
- Tak właśnie Cassandra zaginęła, tak ? - policjant przesłuchiwał ich już od godziny i w kółko zadawał te same pytania. Zdenerwowany Lucas krążył po pokoju głowiąc się kto lub co mogło jej to zrobić. W końcu postanowił, że musi się przejść. Wziął z wieszaka kurtkę i wyszedł na zewnątrz.

*Cassie*
- Wszystko jasne ? - zapytał blondyn.
- Poczekaj. Jak to oni mają znaleźć kogoś dla mnie ? - zapytałam mając wielką gulę w gardle.
- Nie czujesz głodu ? - złapał mnie za nadgarstek i spojrzał w oczy.
- Jakiego gło.. - w tym momencie moje gardło było wypełnione ogniem, strasznie piekło, nie mogłam dokończyć słowa, ani powiedzieć jakiegoś następnego. Spojrzałam na Starka płaczącym i błagającym wzrokiem. Złapałam go za przed ramię.
- Znajdźcie Aidę i szybko ruszajcie na polowanie. To wszystko dzieję się szybciej niż myślałem. - cała grupka moich byłych "znajomych" wybiegła z klubu. "Czyli najwyraźniej on był tu kimś w rodzaju szefa".
Blondyn uśmiechnął się pod nosem, ale nie udało mu się tego ukryć. Chciałam mu powiedzieć, czemu cieszy tak ta mordkę, ale nadal nie mogłam wymówić żadnego słowa.
- Stark. - powiedziała jakaś dziewczyna. Odwróciliśmy się w momencie.
- Macie kogoś ?
- Tak. Przyprowadźcie go !
- Nie !! - krzyknęłam.